2/26/2020

Tomasz Kieres - "Miłość to wszystko, co jest"




💬

Tytuł : Miłość to wszystko, co jest.
Autor: Tomasz Kieres 
Wydawnictwo: Filia 
Moja ocena: ⭐⭐⭐⭐⭐⭐/6

💬

Zacznę tą historię tak...



      Czytając "Miłość to wszystko, co jest", cały czas chodziła mi po głowie myśl "czym tak naprawdę jest dla mnie miłość i jaka ona powinna być?". Zawsze wydawało mi się, że miłość to motyle w brzuchu, ciągłe komplementy, trzymanie za rękę, słodkie słówka. Ogólnie pojęty stan unoszenia się 1000 metrów nad ziemią. Do czasu. 
      Do czasu, kiedy przyszedł w moim życiu taki moment, który pokazał mi, że "tak kocha się tylko w filmach, rzeczywistość jest już inna." Kilka lat temu, ktoś (WTEDY) najważniejszy w moim życiu, zdeptał doszczętnie moją dziecięcą wizję miłości. W kilka chwil  z dzieciaka zrobił kobietę. Kobietę, która po wielu wylanych łzach stanęła pewnie na nogach. Kobietę, która zatrzymała się z młodzieńczego  pędu, by nabrać w płuca dorosłości i biec dalej,  by zrozumieć co jest w życiu najważniejsze. A najważniejszy był każdy kolejny dzień przybliżający mnie do punktu, w którym jestem teraz. Do dnia, w którym stanę przed lustrem  i będę mogła wyliczać na palcach to, co sama osiągnęłam. Ale wiecie kiedy tak naprawdę to wszystko osiągnęłam? Kiedy spotkałam kogoś, kto pozwolił mi zrozumieć, czym jest  i jak powinna wyglądać prawdziwa miłość. Zrozumiałam, czym jest miłość stojąca obok mnie. A "Miłość jest wszystkim, co jest". Dziś mogę powiedzieć, że dla mnie definicją miłości jest to, co widzicie w ramce. Definicją miłości dla mnie nie są już kwiatki, motyle, słodkie lecz puste słówka. Miłość dla mnie to tych dwoje, których od 24 lat dumnie nazywam babcią i dziadziusiem (nigdy dziadkami). Dwoje ludzi, którzy żyli w czasach, w których nie było miejsca na jakieś motylki w brzuchu, kwiatki, czy słodkie słówka. Miłość to oni, razem od 60 lat. Ramię w ramię, dłoń w dłoń, choroba w chorobę. I nawet jeśli kiedykolwiek było miedzy nimi źle, to uratowała ich właśnie ta trudno definiowalna miłość, która istniała w czasach, gdy jak coś się zepsuło, to się, to naprawiało. Uratowała ich miłość, która jest odpowiedzialnością Ja za Ty. Wychowali dwie córki, z których jedna to moja mama, a druga chrzestna. Mają piątkę wnuków i czwórkę prawnuków. I choć postępująca choroba powoduje czasem, ze jest źle, to są w tym razem. I nawet kiedy babcia opada z sił i krzyczy w nerwach, to na drugi dzień dziadziuś i tak patrzy na nią z tak niebywałą miłością w oczach, że nie jesteście sobie w stanie tego wyobrazić. Dziadziuś po udarach nie mówi. Ale jego spojrzenie potrafi krzyczeć. Wydzierać się KOCHAM CIĘ! DZIĘKUJĘ! "ZAWSZE TAM, GDZIE TY". Kiedy babcia była w szpitalu i jej stan był ciężki, dziadziuś siadał u niej w pokoju na łóżku, gładził jej poduszkę i mówił sam do siebie: "Nie martw się, matka wróci, nie zostawi nas." Babcia ma reumatoidalne zapalenie stawów, jest po kilku operacjach przepukliny, dwóch krytycznych, ma endoprotezy. I codziennie rano opiekuje się swoim mężem, przelewając swoją miłość do jego ulubionego kubeczka, dodając cytryny i miodu. Dzieli ich jedynie 10 lat. W ich życiu "Miłość to wszystko, co jest." Ona leczy i pomaga na wszystko. 

        Dlatego w moim życiu miłość to spokój. Pewność, że ta druga osoba po prostu będzie. Że kiedy będę potrzebowała złapać go za rękę, on mi tą rękę poda. Nie potrzebuję słów "kocham Cię" by czuć się kochana. Wystarczy mi herbata, która stoi na blacie w kuchni, kiedy przychodzę w pracy. By czuć się kochana wystarczy mi jedno (nie milion) czułe słowo "Oluś" i ono topi wszystko. By powiedzieć "kocham Cię" wystarczy mi wspólna rozmowa, wystarczą mi kanapki, które robię mu codziennie do pracy. By powiedzieć "MY" wystarczy mi bezpieczeństwo i słowa "dobrze, poczekam aż zaśniesz", kiedy mam zły dzień i nie mogę spać. 

      Mam przed sobą teraz książkę, która nagromadziła we mnie tyle pozytywnych  
i głębokich emocji, że musiała odleżeć kilka dni bym mogła ubrać to wszystko w słowa. 

       "Niepoprawny romantyk"stworzył DZIEŁO definiujące miłość. Pan Tomasz Kieres, "muzyka jest jego siłą i inspiracją, a hale koncertowe jego drugim domem. Muzyka to dla niego wolność, którą dobrze jest z kimś dzielić". Ma na swoim koncie 4 tytuły na wskroś przesiąknięte miłością i wciąż nie jest mu dość. Nie kombinuje, nie wymyśla. Po prostu pisze o miłości w najczystszej postaci, najpiękniej, jak podpowiada mu serce. 

        "Miłość to wszystko, co jest", to powieść obyczajowa, której akcja obejmuje rok czasu. Każdy z rozdziałów został skrupulatnie oznaczony konkretną datą, co nadaje powieści trochę pamiętnikarskiego charakteru. Akcja toczy się od 21.02.2017 roku do 28.04.2018 roku, daty te są ramami powieści. I choć książka do najcieńszych nie należy, to te 358 stron mija czytelnikowi w sekundę. 
Książka znalazła się w mojej biblioteczce z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że na regale miałam już jedną tego autora, a ja zawsze chce więcej ;), a po drugie  mój emocjonalny kryzys zbiegł się w czasie z premierą książki. Stwierdziłam zatem, że kupię i może tego będzie ten tytuł, który poukłada mi w głowie i w sercu. Wiecie co się stało? Dokładnie to osiągnęłam po lekturze. Spokój. Nie spodziewałam się, że historia Łukasza i Sonii będzie dla m,nie lekarstwem, zwłaszcza, że imię bohatera było znaczące...

       Sonia, to dwudziestopięciolatka, w której żyłach zamiast krwi płynie muzyka. I choć jest absolwentką prawa, w głowie zamiast artykułów i ustępów ma kwiatki. Łukasz, to czterdziestoletni dziennikarz z muzyczną duszą. Ona jest córką znajomych z sąsiedztwa, którą on zna od dziecka. On ma syna i żonę. Czy jednak różnica wieku, syn, żona i ambicje matki są w stanie stanąć na drodze dwóch pokrewnych dusz? Czy wypada aby ustatkowany pan w "średnim wieku" przyjaźnił się
z młodą kobietą, która wciąż poszukuje drogi? On jest jej wsparciem, którego ona nie może odnaleźć w nikim innym. Ona jest jego życiem i energią, których już nie oczekiwał od losu.


"Byłem zagubiony, przechodziłem od jednego dnia do drugiego, okazjonalnie próbując wskrzesić coś, czego nigdy nie było. Zamykałem się w muzyce, kinie, książkach, tworząc własny świat  i uciekając od prawdziwego życia. Bo prawdziwy gdzieś, dawno temu, zaginął. Ty mnie wyrwałaś, przywróciłaś do rzeczywistości. To jest i tak więcej, niż mógłbym sobie wymarzyć. Miłość do ciebie to życie dla mnie. I tak bardzo jak cię kocham, tak nie wolno mi skazać cię na spędzenie go ze mną".


Czy przyjaźń to wszystko, co mają? Przekonajcie się, jak miłość potrafi łamać konwenanse.


"Jesteś wszystkim, jesteś życiem, jesteś miłością. Pytałaś, czego chcę. Właśnie tego, dzielenia życia z tobą. Ale jest to coś, czego nie mam prawa żądać. Jest to coś, czego nie mam prawa wziąć. Niezależnie od tego, co w tej chwili czujesz, masz całe życie przed sobą. Ja o niczym innym nie marzę, jak o życiu z tobą, ale jestem realistą, aż do bólu. Może to życie mnie tego nauczyło, ale nie zmienia to faktu, że  jestem przekonany, że gdzieś tam czeka na ciebie prawdziwe życie i prawdziwa miłość. Pewnego dnia będziesz mieć cudowny związek z kimś, kto zasługuje na ciebie bardziej niż ja i bardziej do ciebie pasuje". 

        Jeśli poszukujecie  w tej książce wartkiej akcji, to jej nie znajdziecie. Nie jest ona ciągła dzień po dniu, ale prowadzona tak, że czytelnik nie jest w stanie zgubić się w wydarzeniach. Jeśli poszukujecie słów, które zapadną wam w pamięci, to zdecydowanie jest to lektura warta tego by przestudiować każde jej słowo. Historia jest lekka i zapadająca w pamięć. Błędów w tekście się nie doszukałam (chociaż, czy ja ich w ogóle szukałam?). Nie jest to zwykła romantyczna paplanina. Tylko bardzo dobra historia o miłości, którą każdemu z nas może napisać życie. 

        Tomasz Kieres stworzył bohaterów, którzy będąc na rozdrożach swoich dróg, znajdują siebie nawzajem. Dwie dusze stają się dla siebie wzajemnymi drogowskazami. Autor połączył ich historią, której zakończenie czytelnik może dopowiedzieć sobie sam. Pisarz zagrał tak, że najpierw on wymyślił by stworzyć DZIEŁO, a teraz zostawia w rękach czytelnika historię z  niejako otwartym zakończeniem, być może sprawdzając jego czujność.
 Tym właśnie zakończeniem Pan Tomasz mnie zaskoczył, ten koniec spowodował u mnie maleńki niedosyt. Ale poczułam się w obowiązku przeanalizować szczególnie ostatnie rozdziały, jeszcze raz. 
I takich autorów właśnie szanuję, którzy nie traktują czytelnika, jak pustaka, który dostaje książkę, czyta historię, odkłada i zapomina. Bo o miłości pisać może każdy, ale nie każdy potrafi słowo MIŁOŚĆ ułożyć ze słów. 

Kochani! Polecam! Polecam! Polecam! Tylko tyle potrafię na koniec napisać. Ta historia i te słowa będą "Zawsze, gdzie Ty" bo "Miłość to wszystko, co jest".

I z tego miejsca ogromnie Panu Tomaszowi dziękuję i gratuluję. Ta książka dała mi więcej niż lata poszukiwań i rozmyślań. Miłość to obecność, zrozumienie i czas. Wszystko to, czego nie jesteśmy w stanie zwrócić, a za co powinniśmy być wdzięczni każdego dnia. 

~Molik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © BookMolik , Blogger